Jako laik w świecie ultra z podziwem patrzę na poczynania
kobiet, biorących udział w
długodystansowych biegach górskich. Niejednokrotnie zauważyłem, że
kobiety mają w sobie zdecydowanie większe pokłady energii, są silniejsze
psychicznie od mężczyzn i łatwiej radzą sobie w kryzysowych sytuacjach.
Bohaterka naszego artykułu jest bardzo poważaną postacią wśród nie tylko
amatorów tego ekstremalnego sportu, ale również zawodowców. Matka trójki
dzieci, która trzy miesiące po cesarskim cięciu decyduje się na start w jednym
z najtrudniejszych i najdłuższych biegów górskich w Polsce! Bohaterka filmu
„Biegacze”, Reprezentantka Polski w biegu 24- godzinnym. Nie ukrywam, że pisząc
ten artykuł, w głowie plącze się tysiące pytań, na które chciałbym poznać
odpowiedź… Żeby jednak nie rozpisywać się zbytnio- postanowiłem zadać te
najistotniejsze.
Wiele osób twierdzi, że biegacze, którzy decydują się na tak
ekstremalne sporty jak długodystansowe biegu górskie musieli przejść w życiu
przez coś, co sprawia, że maja sobie coś do udowodnienia- trzeba przyznać, że w
wielu przypadkach tak właśnie jest… W jednym z artykułów, nie szczędziłaś słów
na ten temat. Czy możesz czytelnikom naszej strony, w kilku zdaniach opisać
skąd u Ciebie tyle samozaparcia i siły?
Generalnie coś w tym jest…
Nie chcę już do pewnych spraw wracać. Ten rok zaliczam do
sukcesu przejścia w “nowa ja”. W tym wszystkim pomógł mi artykuł w GW w dodatku
“ Wysokie obcasy “ z października zeszłego roku. I naprawdę wstydziłam się
przed samą sobą czytać. Nie kłamałam,
ale obnażyłam się.
Szczerze? Pomogło, to kilku osobom. A może kilkunastu. A mam
nadzieje, że kilkudziesięciu.
Kilka osób do mnie napisało. W skrócie opisali swoją
historię- podobna. W większości, to
mężczyźni.
Bardzo szczerze. Bardzo blisko. Z kilkoma mam kontakt do
dziś. I staram się pielęgnować znajomość, choć wiem, że nie jestem w tym nawet
przeciętna. Nie z lenistwa. Po prostu z dużej ilości zadań w ciągu każdego
dnia. I w tym miejscu przepraszam!
Pierwszym Twoim celem stał się maraton, który dla wielu
biegaczy pozostaje górną granicą. Królewski dystans pokonałaś bez większego
przygotowania- było to w 2006 roku. Od tamtego czasu minęło 12 lat- jesteś dla
wszystkich przykładem, że można! Ale wróćmy trochę wstecz, dlaczego akurat
góry?
Mój pierwszy maraton wymarzyłam, a może beztrosko sobie
wymyśliłam w 2005 roku, ale spóźniłam się na start i przełożyłam na za rok. Nie, nie spokojnie- nie tylko się spóźniłam- nie mialam pakietu! Choć wtedy i rok później o tym nie wiedziałam, że coś takiego trzeba mieć.
Za rok w 2006 roku pojechalam na start. Bez kasy, bez
pakietu i bez wiedzy o nim.
To byla szybka akcja. Taksowka, pożyczyłam pieniądze od
brata ciotecznego i wystartowałam.
Umierałam na czwartym okrążeniu, czyli na ostatniej dyszce z
hakiem.
Ale udało się!
Nie chodziłam prawie
tydzień. Czas 4:24:28.
Miazga totalna, ale udało się.
Potem Selekcja, Muay Tak, Harpagan i wreszcie góry i ultra.
No właśnie góry! Są piękne, są magiczne, potocznie mówiąc
czyszczą głowę. Są tajemnicze i beztroskie. Potrafią sprawić łomot, ale
powodują, że pragnie się tego jeszcze bardziej po każdym powrocie do domu.
Wciągają bez pamięci. Uwielbiam pod każdą postacią i o każdej porze roku!
Agata, jesteś rozpoznawalną osobą wśród biegaczy i często
podczas rozmowy pojawia się Twoje nazwisko- zapewne niejednokrotnie dostawałaś
z tego powodu czkawki, ale uwierz mi jeśli jesteś obgadywana, to padają same
superlatywy! Wśród moich przyjaciół, na wieść o tym, że będę miał możliwość
przeprowadzić z Tobą wywiad- padło wiele pytań, na które chcieliby usłyszeć
odpowiedź, dlatego chciałbym Ci je teraz zadać.
Co Cię napędza podczas tak długotrwałego wysiłku jak bieg na dystansie
240 kilometrów, kiedy ciało podpowiada, że ma już dosyć?
Teraz przede wszystkim rodzina, którą zostawiam na czas
zawodów. Wiem, że to brzmi dość bezsensownie, ale mam pragnienie, aby być w
górach, biegać. A kiedy biegnę myślę, że chciałabym być już z rodziną.
Ciało mówi wiele, żeby nas zniechęcić. Tu najważniejsza jest
głowa! Albo tego pragniesz i głowa działa, albo przyjeżdżasz za rok się
“odkuć”.
Istnieją też kontuzję, ale to już bardzo poważne sprawy. I
tu faktycznie nawet głowa nie da rady.
Jakie techniki, czy też triki stosujesz żeby oszukać dystans
i pobiec dalej zanim zdecydujesz się na przerwę?
Staram się “gadać” do siebie w dwóch osobach.
Przestań i idź! Brzmi, to chorobliwie, ale tak nie jest.
Czasem czuje jakiś ból i wiem, że to ciało chce mnie oszukać. Olewam wtedy
tego trolla i wyśmiewam go. I za jakiś czas się łapię na tym, że w sumie od
dawna nie boli. I tak w kółko.
Myślę o rodzinie, dzieciach. O tym czego nie zrobiłam. I
setki innych rzeczy przewala się przez moja głowę.
Czy zdarzyło Ci się mieć jakieś omamy/ przywidzenia podczas
wielogodzinnego wysiłku? Jeżeli tak, to czego dotyczyły?
Jasne!
Wilki na Biegu 7 Szczytów- były dwa...
Na UTMB najbardziej utkwił mi fotograf w lesie z płachtą na
sobie i z cholernie długa tzw. lufą… prawie miałam pozować...
Może nie bezpośrednio, ale przestraszyłam się jak na
tegorocznym UTMB zasypiałam na zbiegach i kilka razy się potknęłam i poślizgnęłam.
I jedna rzecz, kiedy na trzech ostatnich podejściach miałam
bardzo płytki oddech. A na ostatnim, to naprawdę już tylko głową podchodziłam, bo
praktycznie nie mogłam złapać oddechu.
Jak znajdujesz czas na trening? Jakiś złoty środek?
Większość z nas nie jest w stanie poświęcić się tylko bieganiu- jest jeszcze
rodzina, dom, praca, obowiązki…
Ja też mam rodzinę. Męża i troje dzieci, dom... Pracuje na
etacie w Przedszkolu wojskowym jako woźna. Do lipca byłam pracownikiem
gospodarczym.
Nie jestem sportowcem i nie zajmuje się tylko bieganiem.
Trenuje późnym wieczorem i zdarza się nad ranem.
Przede wszystkim pomaga mi w tym wszystkim mój mąż.
UTMB- marzenie każdego „ultrasa” nie ukrywam, że od czterech
lat również i moje. Wiem, że miałaś okazję wystartować w tegorocznej edycji,
przy okazji- niesamowita niespodzianka zapewne! Opowiedz proszę pokrótce jak do
tego doszło, że zameldowałaś się w tym roku na starcie w Chamonix?
To był najwspanialszy prezent urodzinowy jaki dostałam.
Oczywiście poza moja rodziną. Dziećmi i mężem.
Zbiórka na zrzutka.pl na moje największe biegowe
marzenie. Uczestniczyło w tym wszystkim
szerokie grono znajomych, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałam.
Tzn. wiedzialam, ale nie o wszystkich.
Wsparli mnie prywatni ludzie i wiele innych wspaniałych
społeczności? Nie wiem jak to ująć- przepraszam.
Nie jestem z tych co rzucają pięknymi elokwentnymi wypowiedziami.
Kingrunner Ultra, Columbia(Rafał), RYKOwisko,
Hammer (Piotr), moi Przyjaciele Elżbieta i Radosław , Mikołaj i wiele wspaniałych osób.
Moje marzenie się spełniło! Za co dozgonnie będę wdzięczna!
Wszystkim i każdemu z osobna.
Co mogłabyś poradzić osobom, którzy zamierzają zasmakować
dystansu ultra?
Przede wszystkim nie porywać się z “ motyką na wiatr”, ale
to nie znaczy nie próbować.
A wszystko zaczyna się od marzeń!
Na koniec jeszcze pozwolę sobie zadać pytanie odnośnie Biegu
7 Szczytów… Wiem co znaczy 110 kilometrów w nogach, ale powiedz nam proszę- jak
można ukończyć 240 kilometrów? Na co najbardziej uważać? Czego się spodziewać?
Przede wszystkim trenować, a potem zacząć spokojnie. I trzeba sobie to mentalnie
poukładać. Spodziewać się można wszystkiego. Ultra jest nieprzewidywalne.
Mnie po prostu ścięło kiedy najmniej się tego spodziewałam.
Kiedy uważałam, że teraz to nie ma siły, żeby mnie poskładać. A jednak! Przed
195 km - przed punktem na Wilczej Przełęczy prawie mnie odcięło. Gdyby nie
głowa i myśl o ŕodzinie. O Ich poświęceniu. Nie skończyłabym.
Jakie jest Twoje największe marzenie?
Zakochałam się w Chamonix, zakochałam się w Alpach.
Marzę wrócić na UTMB.
I chyba nadal Spartathlon… Choć góry tutaj rządzą.
Czego mogą Ci życzyć czytelnicy tego artykułu?
Zdrowia przede wszystkim!
Dziękuję bardzo za rozmowę.